niedziela, 19 stycznia 2014

The Westons Family

Trudno mi będzie zachować recenzencki profesjonalizm, bo ten film uderza za blisko w "rodzinny dom". Co prawda moi rodzice mają się świetnie i żyją w zacnym zdrowiu nad pięknymi Wigrami, ale umówmy się, że każda rodzina trzyma w szafie jakiegoś trupa. A w August: Osage County trup się ściele gęsto.  Już mniej więcej w piętnastej minucie film wprowadził mnie w nastrój prawdziwej melancholii. Zresztą, każdego, kto kiedykolwiek uczestniczył w większym spędzie rodzinnym, czy musiał stawić czoło niewidzianym od lat kuzynom podczas zdecydowanie zbyt biesiadnej stypy, lub po prostu usłyszał od swojej mamy na Wigilii, że zła sukienka, a od ciotki, że czas najwyższy na kawalera po sercu, ten film zmusi do refleksji. I od razu powiem, że będzie to smutna refleksja. 

W najbardziej płaskim stanie Ameryki - Oklahomie, w gorący sierpniowy dzień, spotyka się klan Westonów: uzależniona od leków, chorująca na raka Violet (Meryl Streep), jej siostra Minnie Fae (Margo Martindale) z mężem Charlesem (Chris Cooper), a także drugie pokolenie: córki Violet - Barbara (Julia Roberts), Ivy (Julianne Nicholson) i Karen (Juliette Lewis) i syn Minnie Fae - Mały Charlie (Benedict Cumberbatch - co za imię!:)). Dodatkowo są obecni partnerzy córek - wkrótce były mąż Barbary (Ewan McGregor) i już niedługo przyszły mąż Karen (Dermot Murloney). Brakuje tylko głowy rodziny Beverly Westona (Sam Shepard), którego pogrzeb jest przyczyną tego rodzinnego zjazdu. Nagła śmierć Beverly'ego tylko trochę działa tu jak impuls do ujawnienia skrywanych od lat rodzinnych sekretów, ale przede wszystkim potęguje i doskonale obnaża tragicznie toksyczne relacje, jakie od lat panowały w tym pięknym, wiejskim domu z huśtawką na werandzie. 

Z każdą minutą coraz lepiej rozumiemy dlaczego córki Westonów są właśnie takie, a nie inne i dlaczego każda z nich  wyrosła na zupełnie inną osobę, mimo wychowania przez tych samych rodziców. Dowiadujemy się jak ogromny wpływ na ich relacje (zarówno z mężczyznami, jak i między sobą) mieli ojciec alkoholik i matka narkomanka. Sięgamy też jeszcze głębiej i ze strzępków informacji jawi nam się powoli obraz traumatycznego dzieciństwa Beverly'ego i Violet (najbardziej zatrważająca opowieść wigilijna wszech czasów) i, o dziwo, możemy choć trochę próbować zrozumieć skąd wzięli się ci nieszczęśliwi ludzie. Szybko zaczynamy się bać. Budzi w nas lęk nienawiść Minnie Fae do własnego dziecka i całkowite upodlenie Małego Charliego, niepokoi zachowanie próbującej być ponad swój wiek czternastoletniej córki Barbary, kompletnie przeraża okrutność i narkotykowe szały Violet. I zanim się zdążymy zorientować, siedzimy wciśnięci w kąt kanapy, znajdując nowe pokłady zrozumienia dla samobójstwa Beverly'ego, zastanawiając się czy Rodzina Addamsów nie chciałaby nas adoptować. 

Czekając na jakieś ukojenie, czy oczyszczającą epifanię, widzimy napisy końcowe, które zostawiają nas jedynie z rozrywająca serce konstatacją, że relacje rodzinne naznaczają człowieka na całe życie, że o tym, czy ktoś jest nam bliski nie powinien decydować przypadek (jak mówi Karen - jakiś genetyczny splot okoliczności), bo ten sam kolor oczu i sposób chodzenia to za mało, żeby kogoś bezwarunkowo kochać. Ale smutek przeszywa nas tym większy, że ani ciągnące się po horyzont równiny Oklahomy, ani nawet przeprowadzka do innego stanu nie odetną cię od tego, skąd pochodzisz i kim jesteś - bo twoja rodzina zadecydowała o tym zanim się w ogóle urodziłeś.

Żeby nie było tak gorzko, na koniec muszę wspomnieć o niepowtarzalnej obsadzie tego filmu, z której zarówno każdy z osobna, jak i wszyscy razem dają brawurowy popis gry aktorskiej. A Meryl Streep i Julia Roberts razem to już jakiś naprawdę wyższy poziom sztuki. Streep od dawna ma łatkę hollywoodzkiego Midasa, który czegokolwiek się dotknie  - zamieni w złoto, choć dla mnie Oscar za Thatcher był delikatnie naciągany. Jako Violet Weston raz na zawsze zamyka buzię absolutnie wszystkim. Jest to niekwestionowanie największy talent aktorski wszech czasów. Julia Roberts nigdy nie zagrała tak prawdziwie i tak prawdziwej roli - moim zdaniem najlepszej w swojej karierze. Dalszy plan również budzi niekłamany podziw. Jeden z lepszych filmów ostatnich lat - pod każdym względem. A.. i wbrew obwieszczeniom plakatowym i trailerowym - nie jest to w ogóle komedia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz