poniedziałek, 14 stycznia 2013

Mission Impossible


Zacznę chyba od tego, co każdy mądry człowiek powinien wiedzieć na temat kina – kiedy widzisz naprawdę dobry trailer do filmu katastroficznego – uciekaj! Zapomniałam o tej złotej zasadzie - no bo w zapowiedzi była podniosła muzyka, wielka fala, przerażona Naomi Watts, mali, uroczy chłopcy, krew, pot i łzy, wiara, nadzieja i miłość. Myślałam, że może będzie to wyjątek od reguły - ale okazało się to niemożliwe.
 Od początku zero chemii  – Watts, Ewan McGregor i trójka ich synów nie wyglądają jak rodzina, ale jak aktorzy z castingu. Miłość? Jaka miłość? Ojciec, który zostawia przerażonych synów samych z obcymi ludźmi? Mąż, który „szuka” swojej żony przebiegając przez szpital z tysiącami rannych w pięć minut. Serio? Hej Mr  Bennett, Obejrzyj Django, jak chcesz wiedzieć co się robi, żeby odnaleźć ukochaną. Naomi Watts (nominacja do Oscara? naprawdę?) głównie leży, bo ledwo żyje i poza tym, że  ma dobry make-up, nie robi nic. Hej, Ms Watts, jak chcesz zobaczyć, jak się leży Oscarowo zobacz sobie Emmanuelle Rivę w Miłości.   
Podkreślić muszę, że nijak moim celem nie jest umniejszanie tragedii, która wydarzyła się pod koniec 2004 roku, kiedy fala tsunami uderzając w wybrzeża Indonezji, Sri Lanki i Tajlandii zabiła prawie 300 tysięcy osób. Ale, Jezus Maria!  Nie widać tu ani tej tragedii, bo sama fala jest całe trzy minuty (tylko to, co było w kinie plus jeden flashback), a kolejne wydarzenia zmierzają w stronę happy-endu, więc jak tu poczuć ogrom tej katastrofy?  Poza tym, wiemy, że Benettowie przeżyli, więc co tu jest tak naprawdę niemożliwe? Że się znaleźli? Ech... i jeszcze ta do wyrzygania dramatyczna muzyka, z  każdym dźwiękiem podpowiadająca jak się w danej chwili mamy czuć, czyli robiąca z widza idiotę (działa, bo się poryczałam:)) Kompletnie bez sensu!

Jedynym pozytywnym aspektem oglądania tego  „niemożliwego” filmu,  był moment na samym początku, kiedy mój towarzysz widząc setki rozanielonych, plążujących turystów spojrzał na mnie i powiedział : "I see dead people"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz